Mochola, Postmodernizm, Postmodernism, Postmodern, Hypertext, Hipertext, Liternet, Intertekstualność, intertekstualny, intertext, Eco, Lyotard, Baudrilliard, Nabokov, Epstein

Andrei R. Mochola, Postmodernizm i kalectwo kultury - Tajemnice postmodernizmu

 
 A.R. Mochola  Postmodernizm* i kalectwo kultury

Istotne dla rzeczy i świata jest zatem to,
ażeby ukazywały się jako otwarte...,
aby wciąż obiecywały nam,
że zobaczymy jeszcze coś innego. 
(M.Merleau-Ponty)

 ... trzeba było wojny, by zrozumieć:
jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za to,
co robimy, lecz także za to, co widzimy.
Trudność polega na tym, iż nie zawsze rozumiemy to,
co widzimy lub też rozumiemy nie od razu,
a dopiero później – być może nawet po latach.
I tak większa część tego, co zostało zobaczone
nie zostaje przemyślana,
po prostu mamy ją przed oczami. 
(Michael Heer)

 Na rozdrożu 

Zwycięstwo niezwyciężonych nie jest już tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Niewidzialne samoloty rozbijają się, stając się tym samym widzialnymi. Wszystko może się zdarzyć, wszystko jest możliwe i tak naprawdę nikt naprawdę nic nie wie.

By móc powiedzieć prawdę, nie wystarczy spojrzeć na precyzyjne zdjęcia, obserwacje świadków; potrzeba coraz więcej czasu, by móc to wszystko ogarnąć. Świat przestał nadążać, choć nic nie wskazuje na to, by zaczął się kręcić szybciej. Wizja tyrana, który już w kolejnej relacji na żywo może okazać się Hitlerem końca XX wieku paraliżuje. I dzieje się to tuż obok; obok naszego domu w naszym, prywatnym Idaho. Szybko zmieniamy kanał, by po transmisji z rozgrywek, powrócić znów do Kosova, Czeczenii. Jesteśmy zbyt słabi, by się otrząsnąć. Zmieniło się nasze poczucie proporcji. Nie robią na nas wrażenia tygodniowe statystyki śmiertelnych ofiar wypadków samochodowych. Co innego milion uchodźców, stłoczonych w kilku przygranicznych dolinach, czy – jak podczas wojny w Kosovo – na stołecznym stadionie niewielkiego państewka. 

Rzeczywistość i fikcja nie zajmują już dziś tych samych, stabilnych wydawałoby się pozycji w świadomości współczesnego człowieka, jakie były ich udziałem jeszcze pięćdziesiąt lat temu. Wirtualizacja i mgławicowość rzeczywistości bierze górę nad tym, co od Arystotelesa po dziś dzień nazywane było rzeczywistością. Francuski filozof Jean Baudrillard 1 uważał – nie bez racji –, że wojna w zatoce perskiej w kategoriach prawdziwościowych nie miała miejsca. Była to wojna stricte telewizyjna, o przebiegu której, zarówno Clinton jak i Hussain, dowiadywali się z telewizyjnych reportaży sieci CNN. Bardziej chcąc, niż nie chcąc, znajdujemy się dziś w sytuacji, w której miast logiki przeobrażenia się możliwego w rzeczywiste, panuje hipertekstualna logika strachu przed możliwością urzeczywistnienia tego, co – zdawałoby się – wirtualne. Zakończona niedawno wojna w Kosovo udokumentowała jedynie obecny stan rzeczy. Walka z wirtualnym tyranem Miloševiciem, którym inteligentni i politycznie poprawni rodzice mogą postraszyć na Zachodzie swoje dzieci, przekształciła się w wojnę-widmo, w której jakakolwiek prawda straciła sens istnienia. Jest to bodaj ostatnie w tym wieku tak bezsporne zwycięstwo mitu, jako konstrukcji rzeczywistości, która – jak powszechnie sądzono – już dawno odeszła w niepamięć. 

Rzeczywistość i fikcja współistnieją dziś w sposób uniemożliwiający oddzielenie jednej od drugiej. Twierdzenie, że ziemia kręci się wokół słońca, może być nieprawdziwe, skoro to, co widzimy mówi nam, że może być wprost przeciwnie. 

Jednym z najbardziej charakterystycznych objawów hipertekstualnej rzeczywistości w której żyjemy jest zupełne zniszczenie szeroko pojmowanej dyskrecji. Nie chodzi tu tylko o setki satelitów mogących sfotografować markę papierosa, którego właśnie przed chwilą zapaliliśmy, paparazzich i dziennikarzy pism brukowych, którzy już za chwilę będą gotowi podać sześciocyfrową kwotę, jaką zapłacił nam znany na całym świecie koncern tytoniowy. Upadek dyskrecji dotyczy również kultury i sztuki, a zwłaszcza literatury, w której subtelność aluzji, metafor i niedopowiedzeń – gdzie podział się styl? – zamieniona została dosłownością werbalizacji. 

Literatura przestaje powoli zmuszać czytelnika do myślenia, poszukiwania, określenia własnej pozycji nie tylko wobec dzieła literackiego i literatury w ogóle, lecz także wobec wykreowanego przez literaturę obrazu rzeczywistości i konfrontacji tegoż obrazu z życiem codziennym. Dziś, miast pobudzić czytelnika do jakichkolwiek rozważań, należy raczej stworzyć pewien w miarę zamknięty labirynt zdań, sądów, myśli etc., pomiędzy którymi istnieje całkowicie namacalna, zmaterializowana sieć połączeń, dzięki którym czytelnik ów, najczęściej w drodze losowego, przypadkowego wyboru będzie w stanie stworzyć sobie własną encyklopedyczną receptę na życie. O ile – oczywiście – w ogóle zachodzi taka potrzeba.

 Tajemnice postmodernizmu 

Czasami, gdy wydaje się nam, iż to co widzimy nie może być prawdziwe, możemy stwierdzić, że zostało jednak zaskakująco dobrze wymyślone. Zawarte w tytule rozdziału pojęcie postmodernizm nie traktuję bynajmniej jako słowo-klucz pozwalające na bezpieczne otwarcie sezamu pełnego wspaniałości, czy też równie pełnej puszki Pandory. Przyznaję, iż pomimo olbrzymiej literatury na temat pojęcia i zjawiska o nazwie postmodernizm 2, mam w praktyce pewne problemy w jego definiowaniu. W moim przekonaniu, jego problematyczność wyraża najlepiej spór wokół jego ideologicznych korzeni. Problem nie dotyczy oczywiście próby umiejscowienia tychże w ramach czasowych, lecz wskazania powodu, dla którego postmodernizm wykorzystał to, że go nie było. W powszechnej opinii na ten temat dominują trzy odmienne spojrzenia, które dla porządku proponuję w tym miejscu przypomnieć:

  • literaturoznawcze, oparte na dobrej znajomości łaciny, mówiące o postmodernizmie jako okresie w rozwoju kultury, następującym po modernizmie (z łac. post – po). Ten ostatni liczony jest zazwyczaj od schyłku XIX w. do połowy XX w., z intensywną fazą rozwoju w latach 1910-1930. Postmodernizm zapoczątkowany został w latach sześćdziesiątych przede wszystkim na gruncie literatury amerykańskiej, później zachodnioeuropejskiej. Ujęcie to charakterystyczne jest dla literaturoznawców i krytyków kultury (L. Fiedler, I. Hassan), teoretyków sztuki (R. Krauss) i architektury (Ch. Jencks). 

  • filozoficzne, powstałe na gruncie francuskim (J.-F. Lyotard – autor znanej La Condition postmoderne 3, J. Derrida, G. Deleuze, J. Baudrillard i in.), chętnie przejęte później jako własne na grunt amerykański (R. Rorty, H. Silverman) – traktujące postmodernizm jako epokę cywilizacyjną następującą po epoce nowoczesności (stąd synonimy postnowoczesność, epoka postindustrialna). Pod pojęciem nowoczesności kryją się zatem wszystkie zjawiska kulturowe od oświecenia po lata sześćdziesiąte naszego wieku, zaś istotą postmodernizmu w tym ujęciu jest poddanie krytyce myśli, światopoglądu i dziedzictwa oświeceniowego. 

  • socjologiczno-ekonomiczne, czasem jakby dietetycznie marksistowskie, mówiące raczej o kondycji postmodernistycznej, niż o postmodernizmie jako takim i traktującym go jako szereg zjawisk i uwarunkowań społeczno-ekonomicznych charakterystycznych dla zachodniej postindustrialnej technokultury. Postmodernizm podważył racjonalność, obiektywność nauki i nie podlegającą wcześniej dyskusji ideę jedności. Warto przypomnieć, iż oprócz filozofii i teorii kultury w obszarze krytyki postmodernistycznej znalazły się między innymi całościowe teorie polityczne.

W postmodernistycznej praktyce klarowność powyższego podziału pozostawia wiele do życzenia, jednak zarzuty wobec oligarchów epoki są nadzwyczaj niestosowne. W epoce postmodernizmu dżentelmeni nie rozmawiają o jedności. 

Nie sądzę, iż uda się w najmniejszym nawet stopniu rozstrzygnąć ów dylemat chronologiczny. Pewne jest jednak to, iż postmodernizm doskonale wykorzystał swoją nieobecność, pojawiając się nader niespodziewanie i tajemniczo, niczym Hrabia Monte Christo, alias ksiądz Busoni, tenże Lord Wilmore, znany wcześniej jako Edmund Dantes. 

Przypominanie czym dokładnie jest postmodernizm, jak również zanurzanie się w nikomu niepotrzebnych wywodach na temat osiągnięć jego teoretyków i wyznawców nie jest naszym zamiarem, ani też zamiarem niniejszej pracy. Warto jednak poświęcić słów kilka pewnej refleksji bezpośrednio z postmodernizmem związanej, a dotyczącej mianowicie swoistej omnipotencji tego kierunku(-ów). Tylko refleksji, bowiem na wszelkie zobowiązujące twierdzenia i sądy wypada poczekać przynajmniej do momentu, gdy pojawi się jakiś post-postmodernizm i możliwa stanie się rzeczowa analiza (wolna od chwytów marnej publicystyki) wszystkich aspektów epoki, która jak każda inna, będzie musiała kiedyś ustąpić. 

Ideolodzy postmodernizmu od Barthesa i Foucaulta do Lyotarda, Derridy i – wydającego się stać jedną nogą na ziemi – Baudrilliarda, stopniowo choć konsekwentnie przerwali wszelkie dyskusje na temat możliwości poznania znaczeń i sensów ukrywających się za pojęciami. Pojawił się tekst, pozbawiony wszelkich kontekstów; tekst, który nie znaczy nic ponad to, iż jest on tylko i wyłącznie subiektywnym, nieweryfikowalnym aktem oznaczania, wyrazicielem czyichś zamiarów, realizacją czyichś strategii. Pojawił się postmodernizm. Kierunek ten nie jest (jak pokazaliśmy to wyżej w celowo uproszczonym podziale) wyłącznie koncepcją estetyczną, czy też fenomenem mniej lub bardziej współczesnej literatury. Mówiąc banalnie, jest to raczej określony sposób postrzegania świata, w którym – jak pisał Nabokov: То, что не названо, - не существует. К сожалению, все было названо 4

Nie trudno zauważyć, iż postmodernizm na gruncie filozoficznym nad wyraz chętnie operuje niezwykle chłonnymi pojęciami, takimi jak jedność (i jej zaprzeczenie), mnogość, uniwersalizm, prywatność, jednostkowość. Wydaje się, iż stara się on za wszelką cenę nie tylko o to, by koniecznie go zauważono (to zresztą stało się i jakoś nikt nie próbuje tego faktu specjalnie zatajać), lecz także na drodze poszukiwań własnych korzeni, podobnie jak niegdyś awanturniczo usposobiony socrealizm w poszukiwaniu śladów realizmu we wczesnej prozie Gogola, próbuje za życia wybudować sobie panteon, odzwierciedlający własne potrzeby i miarę swoich możliwości (postmodernistyczna, a jakże, parafraza). Właściwie jak tylko w dziele literackim – przepraszam, tekście – pojawia się odstępstwo od normatywnie rozumianej jedności, zauroczenie nieoczekiwanym zwrotem sjużetu, nie dające się przewidzieć zwroty linii fabularnych, odrzucenie stabilności i racjonalności dyskursu, nie mówiąc już o rozszerzeniu jego przestrzeni, możemy bez obaw stwierdzić, iż właśnie natknęliśmy się na postmodernizm. Wystarczy tylko ślad zwątpienia w uniwersalny charakter jakiegoś ważnego, lub udającego ważne pojęcia, a w duchu poetyki przekazu na żywo osiąga się zwątpienie w to, iż za pojęciem tym już wtedy nie kryła się żadna rzeczywistość. A zatem rzeczywistość nie jest aż tak oczywista – rodzi się problem; jest przesądem, mitem – wypowiada się dostarczony na pokładzie helikoptera ekspert. Na zakończenie udanej transmisji cytuje się niezbyt dokładnie – koniecznie przekręcając nazwisko – trafną myśl mądrego człowieka: jego niegdysiejsze słowa o tym, iż rzeczywistość jest tworzona przez język, mamy zatem tyle rzeczywistości ile języków. Oglądalność sięga zenitu, szczególnie wśród młodszych widzów. 

W ten sposób linia ewolucji tego produktywnego kierunku bez większych przeszkód sięga nie tylko epoki oświecenia, lecz wspiera się o kilkunastosetletni dorobek ludzkiej myśli i kultury. Dzięki temu nie tylko twórcy końca XVIII wieku mogą okazać się prekursorami: wspaniała postmodernistyczna kariera czeka na przykład Ariosta, zaś Torquatto Tasso będzie musiał na swoje pięć minut jeszcze trochę poczekać. 

Manipulacje postmodernizmu wokół własnych korzeni nie kojarzą się z elementem gry, trudno odnaleźć w nich także choćby krztę postmodernistycznej ironii. Kanonizacja kierunku, który nie nadążającym za zmianami z pojęciem kanonu nie chce się kojarzyć, odbywa się na poważnie. Ktoś kiedyś powiedział, że rewolucja pożera własne dzieci – był to jednak, jak się okazało tylko tekst, w dodatku oderwany od kontekstu. Skojarzenia z niegdysiejszą sytuacją wydają się być jednak uzasadnione. Słynna teoria odbicia (w obydwu jej wersjach) stała się – oczywiście po odpowiednich zabiegach odmładzających – myślą, która nie tylko zauroczyła tych wszystkich, którzy przekonani są o tym, że życie to jedno, a teksty i obrazy to co innego, lecz także pozwoliła na złapanie knąbrnego odbicia i jego uwolnienie od przypisywanego mu wcześniej desygnatu. W tym kontekście warto podkreślić, że postmodernizm uzurpujący sobie prawo do postrzegania go jako kierunku filozoficznego, rzeczywiście wchłonął wszystkie pozycje ideologiczne od Oświecenia po samego siebie włącznie. Propozycja pewnego humorysty zza oceanu, by ogłosić konkurs na pierwszy postmodernistyczny hamburger, który uzupełni menu McDonald’s®, czy Burger Queen® 5 doskonale oddaje niedyskretny urok całej sytuacji: od masowego charakteru zjawiska po uniwersalny charakter pojęcia, które dobre jest na każdą okazję, tak jak niegdyś walka klasowa i, nie przymierzając – partyjne sekciarstwo.


* W sprawie pojęcia postmodernizm patrz: Adam, B.: Theorizing Culture: An Interdisciolinary Critique After Postmodernism. New York: NY University Press 1995. Appignanesi, R.: Introducing Postmodernism. London, Icon Books, 1999. Tenże: Postmodernism for Beginners, London: Icon Books 1997. Boyne, R.: Postmodernism and Society. St. Martins Press 1990. Touraine A. La societe postindustrielle. Paris: Denoel, 1969; Bell D. The Coming of Post-Industrial Society. New York 1973; Hassan I. The Dimembrement of Orpheus: Toward a Post Modern Literature. New York: Oxford U.P, 1971; Benamou M. & Caramello Ch.(ed.) Performance in Post Modern Culture. Wisconsin: Center for XX-th Century Studies; Coda Press 1977; Kohler M. Postmodernismus: ein begriffgeschichtlicher Ueberblick. Amerikastudien. 1977. Ильин, И. П.: Постструктурализм. Деконструктивизм. Постмодернизм. Москва: Интрада, 1996. Tenże: Постмодернизм от истоков до конца столетия: эволюция научного мифа. Москва: Интрада, 1998 i in. Nie ukrywamy, iż zawarte w tytule niniejszego tekstu dźwięczne i bogate słowo postmodernizm, rozumiemy tu przede wszystkim jako pojęcie oznaczające wszystko to, na co lepszego określenia jak do tej pory nie znaleziono i posługuje się tym terminem jak wytrychem wszędzie tam, gdzie to, co niektórzy nazywają jeszcze rzeczywistością wykracza poza możliwość nazwania rzeczy po imieniu.

[1] Бодрийар, Ж.: Войны в заливе не было [in:] Художественный журнал. 1994. №3. 

[2] Patrz uwagę oznaczoną znakiem * powyżej.

[3] Lyotard, J.-F.: La condition postmoderne, Paris: Les Editions de Minuit 1979.

[4] Набоков В.: Приглашение на казнь. Paris: Edition Victor 1975. 

[5] Por.: Зверев, A.: Черепаха Квази [in:] Вопросы литературы, No 3, 1997. 

top


Rambler's Top100 copyright © 2001 by mochola, last updated 1301Y2K8, best with IE5.5 1024x768px, 13 sec over 56.6 bps