Naród bez przyszłości, naród bez przeszłości?

 

"(…) Niemcy mówili lekceważąco o tak zwanym małpiarstwie Czechów,
którzy przejmowali strój, obyczaje, prawodawstwo obce,
jak gdyby nie mieli nic swojego własnego i narodowego".

 

Powróćmy do pytania o stosunek Mickiewicza do Czechów, czeskiej kultury, języka i literatury. Szczególnie interesujące w tym kontekście są losy czeskiego języka literackiego, którego oczywisty upadek obserwujemy w wiekach XVII i XVIII. Oddajmy głos Adamowi Mickiewiczowi:

"Czesi, którzy utrzymali swą całość, którzy, jak się zdawało, byli powołani do odegrania walnej roli, naśladowali w swych urządzeniach i w rozwoju politycznym Niemców; ich panujący mówią po niemiecku. Właśnie to, co miało ich ocalić, stało się przyczyną ich zguby, bo arystokracja i władcy, porwani przez cywilizację europejską, wyrzekli się własnej narodowości i zniemczyli, lud zaś nie miał żadnego środka, by móc się oprzeć szerzeniu niemczyzny, krzewionej przez panujących i możną szlachtę."

Upadek literatury i języka czeskiego po bitwie pod Białą Górą (1620) jest faktem niepodważalnym. Ziemie Korony Czeskiej uległy druzgocącemu zniszczeniu w trakcie wojny trzydziestoletniej, spotęgowanemu nadto szeroko zakrojoną akcją rekatolizacyjną. Sprowadzenie zakonu jezuitów na spalone ogniem bitew ziemie czeskie, skutkowało niszczeniem wszystkiego, nie tyle tego, co husyckie, ile wszystkiego, co czeskie. Mówi o tym dosadnie także sam Mickiewicz:

"Czechy znikają na długo z widowni literackiej. (…) Wojna trzydziestoletnia zadała śmiertelny cios narodowości czeskiej. Mówiłem w kilku słowach o tym powszechnym auto-da-fé, które wówczas pochłonęło całe piśmiennictwo czeskie. Przytoczę tu, jedynie dla przypomnienia tego okresu, ówczesnego pisarza Komeńskiego, o którym Europa zapomniała, słynnego pedagoga i filozofa; (…) Oto jak opisuje prześladowania, które wówczas spadły na jego ojczyznę: «Jak obchodzono się z książkami, nie potrzebuję opowiadać; wszyscy to wiedzą. Skazano je na stos. Niszczenia dokonywano w rozmaity sposób. Jedni palili książki we własnych domach, inni na placach publicznych. Widziano wozy pełne książek jadące na miejsce palenia, a za nimi szli kaci z pochodniami. Tak to zginęło piśmiennictwo naszej ojczyzny»."

Nie do końca jasno wypływa jednak z myśli Mickiewicza podział ról w ostatnim akcie pobiałogórskiego dramatu narodowego Czechów. Nie wspomina on bowiem szerzej o postaci Komeńskiego, jego przynależności do bezpośrednich spadkobierców husytyzmu – braci czeskich, nie wspomina także o tym, jakie książki palono, ani kto podkładał ogień. Fakt ten ma prawo budzić nasze zastrzeżenia, nie mamy bowiem w przypadku Prelekcji paryskich do czynienia z prozą historyczną, poezją, w ogóle jakimkolwiek gatunkiem literackim; mamy do czynienia z wykładem, którego miejsce głoszenia domaga się wręcz atrybutów naukowości. Wiele też jest w wykładzie niekonsekwencji, szczególnie w kontekście własnych poglądów ideologicznych Wieszcza:

"Austrii, wyobrażającej wówczas dawną Europę, udało się zwolna uśmierzyć i stłumić tę walkę. Czesi porwali się na nią zbyt wcześnie; nie mieli ani tej potęgi organizacji, (…) ani tej olbrzymiej siły (…). Otóż Czesi, nie posiadając tej siły, nie mogli wytrzymać tak gwałtownego wstrząśnienia. Narodowość ich padła ofiarą ich słabości (…)."

Jaką siłę, jaką słabość ma na myśli Mickiewicz, co rozumie pod pojęciem organizacji? Pomny upadku polskiego powstania ze zbyt dużą łatwością osądza innych. Czy aby sytuacja Czech w tym kontekście nie powinna była być z jednej strony przestrogą dla uczestników powstania 1830 roku, którzy także "porwali się zbyt wcześnie, nie mieli ani tej potęgi organizacji, ani tej olbrzymiej siły"? I, z drugiej strony, czy chwała czynu powstańczego głoszona przez Wieszcza należy się wyłącznie tym a nie innym powstańcom? Poglądy Mickiewicza zbyt często stają się niespójne. Z jednej strony jest on piewcą oręża, walki zbrojnej, walki bohaterskiej, z Napoleonem w szeregu chce wyzwalać uśpionych, "zatrzymanych w rozwoju" Słowian, gani i Czechów i Słowian Bałkańskich za ich bierność, z drugiej zaś, niemal chwilę później, gani za "oparcie w orężu":

"Otóż Czesi, zamiast szukać mocy mającej zapewnić zwycięstwo ich językowi – w prawdzie, szukali oparcia w sile materialnej, w ustawach, zarządzeniach, w orężu."

Jeżeli zdaniem Mickiewicza chcieli oni "bronić narodowości ustawami, zarządzeniami, siłą", nie rozumiejąc, że mowa "może przetrwać tylko swą wewnętrzną mocą, że siłę oddziaływania i przyciągania ma ona o tyle tylko, o ile sama oddziaływa", to niejasny staje się nie tylko cel powstania listopadowego. Mickiewicz twierdzi, że Czesi "zarządzeniami chcieli wypędzić niemczyznę z uniwersytetu praskiego, miast starać się o wydanie dzieł głębszych czy wznioślejszych niż dzieła niemieckie." Jakimż innym sposobem i kiedy mogliby to uczynić, skoro "(…) wielkość Czech, niezmierny wpływ, jaki one wywierały na Słowiańszczyznę, upadły bezpowrotnie" w wyniku klęski pod Białą Górą?

Wróćmy na chwilę do początków literackiego języka czeskiego, którego szybki rozwój w wieku XIII i XIV nie tylko spowodował niezwykły rozkwit własnego piśmiennictwa, zapoczątkowany pierwszym wśród Słowian przekładem Pisma Świętego, lecz w dużej mierze wpłynął także na ukształtowanie się literackiego języka polskiego. Pojawienie się nowych, nieznanych dotychczas form literackich w literaturze czeskiej, takich jak liryka religijna i miłosna, epika religijna i rycerska, prozy religijnej i świeckiej, jak również początki dramatu, to wydarzenia ze wszech miar zasługujące na uwagę. Dla kultury czeskiej wydarzenia te miały decydujące znaczenie, ukazały bowiem w całej rozpiętości możliwości młodego przecież języka literackiego, jego bogactwo i umiejętność wyrażania myśli, opisu otaczającego świata, zarezerwowanych dotychczas niemal wyłącznie dla języka łacińskiego. Bez wątpienia rozwój języka literackiego Czechów w wieku XIII i XIV stał się również jednym z najważniejszych impulsów dla narodowego ideologicznie ruchu husyckiego, który w czeskiej kulturze postrzegany jest znacznie szerzej, niż tylko w religijnym lub religijno-politycznym kontekście. Był to przejaw tego właśnie, co Mickiewicz nazywa "duchem narodowym", ducha czeskiego, przejawem rodzącej się świadomości narodowej, własnej odmienności i własnej wartości, tego, czego polski Wieszcz w "Prelekcjach paryskich" Czechom konsekwentnie odmawia:

"(…) Czech, przez Niemców nazywany wołem, uczciwy, pracowity, powolny, ale równie jak Niemiec zapalny do idei oderwanych, Czech ten, mówię, przedstawia pośród Słowian ducha niemieckiego."

O ile powyższy fragment odnosi się do czasów pobiałogórskich i znajduje uzasadnienie w sytuacji językowej Ziem Korony Czeskiej w wieku XVI i XVII (w szczególności dotyczy to warstw wykształconych, czyli szlachty, rodzącego się mieszczaństwa oraz duchowieństwa ), to nie do przyjęcia zdaje się być konstatacja Wieszcza w wykładzie dotyczącym wieku XIII i XIV:

"Pisarze polscy przez długi czas zupełnie nie wiedzieli o istnieniu 'Słowa'. Czesi ogłosili je i rozbierali, ale raczej dla celów wiedzy filologicznej, nie zajmując się wiele zaletami poetyckimi." I dalej:

"Ariosto czerpał ze swoich poprzedników; wszystkie motywy, zmyślenia i całą intrygę wziął z cyklu poezji rycerskiej, w Polsce najzupełniej nieznanej, którą tylko Czesi naśladowali czasem niezgrabnie."

Opinia ta wydaje się być wielce krzywdząca, niestety nie jest ona jedyną tego typu. Mickiewicz prowadził swoje wykłady w czasie, gdy odrodzenie narodowe Czechów stało się faktem. Faktem stała się również twórczość Máchy, czy Erbena. Odrodzony staraniem budzicieli czeski język literacki niejako z popiołów znów zaczął piąć się na wyżyny ekspresji myśli, uczuć, dążeń narodu. Ten ogromny krok ponad trzystuletnią przepaścią kwituje jednak Mickiewicz skrótowo: "Zaledwie wiek minie, literatura czeska pochyli się do zupełnego upadku", mówi on o wieku XIV; "(…) koniec kronikarstwu narodowemu. Wszystkie umysły pochłonęła teologia" – kwituje wiek XV oraz następujące po nim stulecia, by dokonania czeskich budzicieli ocenić w następujący sposób: "Wytworzono na koniec język szkolny, który nie miał nic wspólnego z językiem ludu i nie mógł utrzymać się na długo swego sztucznego życia."

Rzecz znamienna, wyraz swojej krzywdzącej, niskiej ocenie właśnie czeskiego odrodzenia narodowego daje Mickiewicz wielokrotnie, na przekór faktom, na przekór wszystkim i wszystkiemu, czego przykładem choćby następująca myśl polskiego poety:

"Tak więc Czechy, które dotychczas kroczyły na czele kultury słowiańskiej, pozostają o cały wiek w tyle i nie uczestniczą w dziele odrodzenia" oraz nieco wcześniej: "(…) Czesi nie przyznają się do wspólnego pochodzenia z ludami zachodnich bądź północnych ziem słowiańskich."

Stanowisko Mickiewicza po raz kolejny wydaje się niezrozumiałe. Pierwsza połowa XIX wieku to okres, w którym istniało "klasyczne" słowianofilstwo czeskie, związane z odrodzeniem narodowym w Czechach; jego najważniejsi przedstawiciele byli bowiem, niejako naturalnie, zarazem słowianofilami. Za początek myśli słowianofilskiej można ostrożnie przyjąć rok 1806, a dokładniej datę założenia przez Josefa Dobrovskiego czasopisma "Słowianin. Posłanie do wszystkich narodów słowiańskich". Jednakże myśl słowianofilizująca, a nawet polonofilizująca na ziemi czeskiej pojawiła się znacznie wcześniej, czego świadectwem była choćby bezcenna dla kultury czeskiej działalność Dobrovskiego i Jungmanna , by wymienić tych najbardziej znanych.

Swój osąd "czeskiego ducha narodowego", kończy Mickiewicz proponując Czechom "zgłębienie dążności narodu polskiego". Zwraca się on ku poezji, literaturze, wychodząc od "Córy Sławy" Kollára:

"Czesi powinni by zastanowić się nad tym zjawiskiem; powinni by zważyć, że w niebie stworzonym przez poetę Kollára, tym niebie pełnym literatów i poetów, nie masz innych bohaterów prócz polskich i rosyjskich, że bohaterów do tej Walhalli dostarczyły wojny polsko–rosyjskie; powinni by więc przede wszystkim śledzić bieg spraw w Rosji i Polsce; powinni by też zadać sobie pytanie, dlaczego i w jaki sposób Polacy podczas wojen Republiki i Cesarstwa odgadli słabość Austrii. Powinni by także zapytać siebie, dlaczego w czasie ostatnich walk między Polską a Rosją Czesi zachowali bezwzględną neutralność. A jeśli prawdą jest, że obawiają się Rosji, jak to powiedział dyplomata Leon Thun, uznają tym samym, że sprawą najwięcej ich obchodzącą jest zgłębienie dążności narodu polskiego."

Zbyt wiele jest w tym wykładzie nachodzących na siebie płaszczyzn – sprawa polsko-rosyjska, pokonana i równocześnie zwycięska przecież Austria, dążący w ówczesnym czasie do autonomii Czesi, mający zdaniem Mickiewicza zgłębiać polskie dążenia niepodległościowe. Zbyt wiele w tym wszystkim zamieszania. A nade wszystko owo kuriozum spotkania z najzwyklejszą naiwnością polityczną Wieszcza "sentymentalnej" i "naiwnej" zarazem poezji Kollára, rysującego sielankowy obraz jednej i niepodzielnej Słowiańszczyzny w czasie, w którym idea powrotu czasów Cyryla i Metodego, Lecha, Czecha, Rusa, wywołać mogła najwyżej pobłażliwy uśmiech wszystkich tych, którzy w ówczesnym czasie rozumieli, że poezja Kollára jest tylko poezją, a nie politycznym manifestem; wszystkich tych, kto rozumiał, że drogi ku niepodległości tych narodów, które znacznie wcześniej niż Polacy padły ofiarą swoich sąsiadów różne są zupełnie od "dążności narodu polskiego".

 

::powrót::::strona główna::::dalej::